Szymon Nowak – blog historyczny

24 września 2015
Kategorie: Bez kategorii

Bitwa pod Jaktorowem cz. 4

Opublikowano: 24.09.2015, 9:34

Różne - NOWE dla Sz.N. 151

Po rozbiciu polskiej próby ataku na tory, Niemcy rozpoczęli z kilku kierunków natarcie wsparte bronią pancerną. Od strony torów oraz od Żyrardowa pojawiły się czołgi z posuwającą się za nimi rozwiniętą tyralierą niemieckiej piechoty. Także z kierunku Wiskitek polskie stanowiska atakowały pojazdy pancerne i piechota. Na szczęście dla Polaków, ataki te zostały zastopowane, a kilka pojazdów pancernych zostało unieruchomionych lub uszkodzonych, głównie pociskami z piatów. Po odrzuceniu natarcia na tory, wstępna decyzja dowódcy zgrupowania, to obrona zajmowanych stanowisk i wytrwanie do nocy. Decyzja ta została w trybie nagłym zmieniona przez mjr „Okonia” wskutek niemieckiego ognia kierowanego na budynek, w którym znajdował się sztab zgrupowania polskiego. Nowy rozkaz mjr Kotowskiego z godziny 16 to przebicie wszystkich sił na ogólnym kierunku północny – zachód. Nakaz ten wzbudził chaos w szeregach powstańczych – część pododdziałów natychmiast poczęła kierować się w kierunku planowanego przebicia, do niektórych grup rozkaz taki w ogóle nie trafił. Zagadką jest to, że po wydaniu rozkazu do przebijania się w stronę północno – zachodnią, mjr „Okoń” głównie siłami kompanii „Zemsta” podjął próbę przedarcia się przez tory, w kierunku przeciwnym – południowym.

Do ataku w pierwszym rzucie przygotowały się prócz innych oddziałów, głównie II i III pluton kompanii „Zemsta”, natomiast I pluton z por. „Porawą” pozostał jako osłona natarcia od tyłu. W sytuacji rozwijających się do ataku polskich tyralier, torami nadjechały dwa uzbrojone niemieckie pociągi. Jeden pojawił się od strony Grodziska i był to przepisowy pociąg pancerny nr 30. Drugi – użyty już rankiem przeciw partyzantom, improwizowany pociąg pancerny z czołgami na platformach kolejowych – nadjechał od strony Żyrardowa. Dwie manewrujące pancerki otworzyły tak zmasowany ogień, że zdezorganizowały przygotowane do ataku oddziały, a także tabory i polską kawalerię znajdujące się na tyłach polskich stanowisk. Ponadto z pociągu pancernego, z wagonów szturmowych wysypała się nieprzyjacielska piechota. Zamiast atakować powstańcy zalegli pod niemieckim ostrzałem.

Drugie polskie natarcie na tory zostało jeszcze na podejściach rozbite, a zdezorganizowane pododdziały poczęły cofać się pod osłoną rowów melioracyjnych w głąb pozycji. Około godz. 17, znajdujący się w pobliżu stanowisk 2 szwadronu mjr „Okoń” udał się w pobliże wozów amunicyjnych, by spowodować dostarczenie amunicji na pozycje. W tym miejscu był widziany po raz ostatni. Następnego dnia ciało majora zostało znalezione pośród poległych. Mniej więcej w tym samym czasie inicjatywę przejął por. „Dolina”, który wysłał gońców do tych polskich punktów oporu, do których można było dotrzeć – z rozkazem, by poszczególne grupy partyzanckie kierowały się do przebicia w stronę południowo – zachodnią. Rozkaz por. Pilcha określał także, by inne grupy, które nie mają możliwości przejścia na tym kierunku, próbowały przebicia z innych stron.

Powstańcze grupy niejako we własnym zakresie próbowały wydostać się z „kotła”. W kierunku południowo – zachodnim przebijała się grupa piesza prowadzona przez por. „Dolinę”. Po sforsowaniu dwóch nieprzyjacielskich linii, oddział liczący około 50 osób przebył tory kolejowe i już dobrze po północy dotarł szczęśliwie do gajówki w rejonie Puszczy Mariańskiej.

Także dowódca dywizjonu kawalerii chor. „Nieczaj” jeszcze przed zmrokiem poczynił przygotowania do szarży podległych sobie oddziałów w kierunku na zachód, na wieś Grądy. Według wydanych rozkazów, do szarży miały iść w pierwszym rzucie 2 i 4 szwadron, a także częściowo rozbity nad Utratą 1 szwadron, liczące ogółem około 200 – 300 konnych żołnierzy. Wśród kadry dowódczej w grupie tej znajdowali się: chor. „Nieczaj” Zdzisław Nurkiewicz, wachm. „Wołodyjowski” Józef Niedźwiecki, ppor. „Jawor” Aleksander Pietrucki, a także mjr „Kurs” Bronisław Lewkowicz – komendant kampinoskiego zrzutowiska. Jako osłona natarcia na swoich pozycjach mieli pozostać spieszeni ułani 3 szwadronu pod dowództwem wachm. „Narcyza” Kulikowskiego. Po upływie 2 godzin od ataku pozostałych oddziałów dywizjonu kawalerii, ułani 3 szwadronu mieli nacierać konno w tym samym kierunku, jako drugi rzut. Około godziny 18:00 na rozkaz chor. „Nieczaja” ułani ruszyli do szarży. Kpr. „Maciejka” Franciszek Kosowicz będący wówczas przy 1 szwadronie w swych wspomnieniach opublikowanych w książce A. Pilcha „Partyzanci trzech puszcz” napisał: „Dotychczas jechaliśmy średnim galopem. Teraz każdy z ułanów kłuł konia ostrogami, aby osiągnąć maksymalną szybkość. Nieprzyjaciel otworzył do nas ogień z całej posiadanej broni. Huk rozrywających się pocisków mieszał się z krzykami rannych. Padali ludzie i konie. Pozostali parli galopem ile sił. Przed nami zabudowania, trochę drzew. Pada pocisk i dom wylatuje w powietrze. Osiągamy rzeczkę. Większość konnych przesadza ją w biegu. Inni padają nie osiągając brzegu. Pędzimy dalej, aby wyrwać się z zasięgu ostrzału. Z lewej strony dołączają do nas grupy ułanów z innych szwadronów. Słońce już zaszło, ale niebo jeszcze czerwienieje się na zachodzie. Nieprzyjaciel ulokowany przed nami na koloniach, ostrzeliwuje nas zawzięcie, został chyba zaskoczony, ponieważ jego ogień stał się chaotyczny. Odpowiadaliśmy mu w pełnym biegu. Przejeżdżając galopem koło nieprzyjacielskich stanowisk, rzucaliśmy nie zatrzymując się granaty, nie zważając na to, że sami możemy dostać odłamkami. Dopadliśmy wreszcie słabo zalesionego terenu, ale nareszcie mieliśmy jaką taką osłonę. Nieprzyjaciel nie mógł nas teraz razić ogniem bezpośrednim. Dookoła nadal trwały walki. Stopniowo musieliśmy zwolnić tempo jazdy, bo konie były już u kresu sił. Spostrzegliśmy, że w odległości około kilometra stały na wzgórzu dwa czołgi. Spodziewaliśmy się, że za moment zasypią nas lawiną ognia. Stały one na drodze, którą mieliśmy przeskoczyć. Jechaliśmy stępa, kierując się bardziej na zachód. Dojechaliśmy do drogi w miejscu, gdzie rosły krzaki. Zapadający mrok utrudniał widoczność. Przesadziliśmy tę drogę i skierowaliśmy się bardziej na północ. Osiągnęliśmy okolicę Grąd. Trzeba było zatrzymać się na chwilę. Było już ciemno.” Przez dwie nieprzyjacielskie linie udało się przebić około 140 – 200 ułanów. W Grądach w czasie postoju szwadronów 1, 2 i 4, policzono wstępnie straty. Po kawaleryjskim ataku brakowało m. in. st. wachm. „Lawiny” (J. Niedźwieckiego) oraz chor. „Nieczaja” (Z. Nurkiewicza), który będąc rannym pozostał gdzieś z tyłu. W tym momencie dowództwo nad całością grupy przejął najstarszy stopniem mjr „Kurs” Bronisław Lewkowicz, zarządzając odpoczynek. W czasie postoju do grupy ułanów dołączali inni spieszeni kawalerzyści, którzy w trakcie trwania szarży potracili konie, a także mniejsze grupy z piechoty. Spośród oficerów i kadry dowódczej w Grądach znaleźli się: mjr „Kurs”, ppor. „Jawor”, st. wachm. „Wołodyjowski”, st. wachm. Konstanty Downar, st. wachm. „Szczerbiec” Antoni Zolotar. Po około dwugodzinnym postoju mjr „Kurs” zarządził marsz w kierunku Puszczy Mariańskiej, od północy i zachodu omijając bliski Żyrardów. Kiedy grupa posuwała się ostrożnie między osiedlami, przy próbie przekroczenia drogi Wiskitki – Oryszew została z bliskiej odległości ostrzelana przez broń maszynową. Czoło oddziału samorzutnie ruszyło do kolejnego ataku przechodząc i te nieprzyjacielskie stanowiska. W tym momencie ranny został znajdujący się na przedzie st. wachm. „Wołodyjowski” (J. Jakubowski), a w ciemności część żołnierzy oddziału, głównie znajdująca się z tyłu –  rozproszyła się. Jedna z grup 4 szw., na której czele stał ppor. „Jawor”, ominęła niemieckie punkty ogniowe skręcając w lewo, a więc na południe. Pędzący jeźdźcy 4 szw. znaleźli się nagle na ulicach Żyradowa. Miasto sprawiało wrażenie opustoszałego, w związku z późną porą (około  godz. 20:30 – 21) na ulicach było niewielu mieszkańców, a garnizon niemiecki zaangażowany został w bitwie pod Jaktorowem. Ułani przez nikogo nie ostrzelani przeszli galopem ulicami i rynkiem miasta. Ułani 4 szw. którym udało się przejść przez Żyrardów, skierowali się następnie z powrotem do Puszczy Kampinoskiej. W przedniej grupie, której udało się przeskoczyć nieprzyjacielską przeszkodę z mjr „Kursem” pozostało około 60 ułanów. Postanowiono w dalszym ciągu kierować się w rejon Puszczy Mariańskiej. Po przejściu torów na zachód od Żyrardowa, już nazajutrz grupa dotarła w okolicę Puszczy Mariańskiej, gdzie spotkała się z por. „Doliną” i jego oddziałem.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.